14.03.2009

Krzysztof Rutkowski -- Requiem dla moich ulic

Dawno, dawno temu, w dzielnicy Le Marais, Hôtel Saint-Pol stał naprzeciwko Hôtel des Tournelles. Po płomienistym weselu Hôtel Saint-Pol zaczął podupadać. (...) Franciszek I wolał Loarę, a poza tym zawsze potrzebował pieniędzy, więc Włości Świętego Pola wyprzedawał po parceli, ale od czasu do czasu lubił zapraszać towarzystwo do popadającego w ruinę majątku damy i kawalerów na ucztę połączoną z podziwianiem dzikich zwierząt.
(...) Brantôme w "Żywotach pań swawolnych" opisał jak pewna dama rzuciła rękawiczkę na arenę z walczącymi ze sobą lwami i rzekła do kawalera De Lorges, że jeśli naprawdę ją kocha tak mocno, jak codziennie powtarza, to niech zejdzie na arenę i rękawiczkę przyniesie. Kawaler De Lorges zszedł pośród rozsierdzone bestie, rękawiczkę damie rzucił w nos i nigdy już więcej gadać z nią nie chciał, choć obsypywała go faworami i pragnęła mu oddać to, co ma najcenniejszego w najbliższych krzakach bzu. Kawaler De Lorges opuścił popadający w ruinę Hôtel Saint-Pol główną bramą od strony ulicy Świętego Antoniego.


Krzysztof Rutkowski - śledzi, wykopuje, całe lata w Paryżu siedzi i wybiera białe kamienie przeróżnych historii, jakie wciąż i wciąż to miasto z siebie wypluwa. Każda piędź ziemi jest zryta przez Rutkowskiego w jego przepięknych pasażach, w których najbrudniejsze dziwki przechadzają się po tych samych ulicach, przy których 200 lat wcześniej mieszkały kryształowe księżne i dumni biskupi.
Tę iście westernową historię o rękawiczce zaadaptował Schiller.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kilka miesięcy temu była wspaniała gawęda Rutkowskiego o ulicach Paryża, o tym, że całe miasto jest cmentarzem itd. Ciągle tego szukam w podcastach, jak tylko dotrę nie omieszkam zarzucić linką.

Patryk