6.04.2009

Pacal Quignard -- Wszystkie poranki świata

Naraz pan de Sainte Colombe chwycił swego ucznia za ramię i zatrzymał go. Przed nimi stał mały chłopiec, który opuścił spodnie i siusiał, robiąc dziurę w śniegu. Odgłos gorącego, topiącego śnieg moczu, mieszał się z trzaskiem pękających krysztalków lodu. Sainte Colombe ponownie położył palec na ustach.
- Nauczyłeś się odróżniać ozdobniki - rzekł.
- To również opadanie chromatyczne - popisał się wiedzą pan Marin Marais.
Pan de Sainte Colombe wzruszył ramionami.
(...)
Pan Marais dodał jeszcze:
- A może prawdziwa muzyka związana jest z ciszą?
- Nie - pokręcił przecząco pan de Sainte Colombe. Potem popatrzył chłodno na pana Marais i powiedział:
- Już późna noc. Skostniały mi nogi. Żegnam pana.
I znienacka pozostawił go samego.


Pascal Quignard - swoimi siedemdziesięcioma stronami opowiadania o mistrzu barokowej violi, panu de Sainte Colombe, powiedział mnóstwo o muzyce.
Muzyka, czyli coś, co łączy wszystkie pokolenia? Coś, co możemy poznawać bez żadnych ograniczeń, bez względu na to, kiedy ktoś ją zapisał? Jako twórcza siła, istniejąca potencjalnie wokół nas? Nad którą ludzie mogą tylko próbować zapanować?
Może tak, i właśnie dlatego cisza nie jest muzyką. Właśnie dlatego w ekranizacji tejże powieści muzyka nie jest grana przez postaci, lecz przechodzi ze sceny w scenę, co daje efekt wręcz baśniowy.
(To taka notka z okazji Misteriów Paschaliów).

Brak komentarzy: